Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2010

Dystans całkowity:220.05 km (w terenie 76.00 km; 34.54%)
Czas w ruchu:09:17
Średnia prędkość:23.70 km/h
Maksymalna prędkość:43.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:184 (91 %)
Maks. tętno średnie:150 (74 %)
Suma kalorii:8336 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:55.01 km i 2h 19m
Więcej statystyk

Teren, Błoto :)

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(0)
Przejażdżka lasami, szlakami rowerowymi (i nie tylko) do Swarzędza i objazd niektórych jeziorek, stawów w owej okolicy. Dość mokro po ulewach.

Malta i okolice

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(0)
Jedno okrążenie dookoła Malty i jazda po lasach Maltańskich

Rower przetransportowany do Poznania

Niedziela, 9 maja 2010 · Komentarze(3)
W związku z pobytem w Poznaniu i monotonną jazdą pociągiem, postanowiłem urozmaicić sobie podróż i pojechać rowerkiem do owego miasta. Trase opracowałem kilka tygodni temu, lecz jej praktyczne wykorzystanie ze względów zdrowotnych i meteorologicznych było przekładane. W końcu udało się:)


Wyjazd 13:20
Przyjazd 20:23 (wypięcie licznika, zatrzymanie pulsometru)

Prowiant:
jabłko
Banan
2 czekolady
2,5 l wody mineralnej
4 kanapki
Red bull

Przebieg trasy zaplanowany był przez miejscowości:
Ostrów Wlkp., Raszków, Fabianów, Kotlin, Jarocin, Wilkowyja, Radlin, Klęka, Solec, Środa Wlkp., Tulce, Poznań. W przybliżeniu trzymałem się tych miejscowości, lecz czasami błądziłem i nadrabiałem, ponad 10km.

Już na początku zabłądziłem w Raszkowie, pojechałem więc na rynek gdzie był plan miasta. Znalazłem dalszy kierunek na Dobrzycę i można było śmigać. Jednak po kilku km zacząłem się zastanawiać czy w dobrą stronę jadę. Zatrzymałem się na jakimś przystanku popatrzyłem na drukniętą własną mapkę, z której i tak się za wiele nie dowiedziałem, ale pojechałem w dobrym kierunku, gdyz po paru km byłem przy skrzyżowaniu na Fabianów. Za Fabianowem zaczęły się już kłopoty z trafieniem na drogę do Kotlina. Jechałem zgodnie z drogą z pierwszeństwem przejazdu, która nagle przeobraziła się w drogę „polską”. Niby szosa, ale jednak daleko temu do szosy. Na szczęscie spotkałem mieszkankę tej miejscowości, która mi grzecznie wyjaśniła, że tędy pojadę, pół godziny dłużej. Więc pojechałem zgodnie z instrukcjami owej pani. W Kotlinie zrobiłem sobie postój by coś zjeść i odpocząć, gdyż po przejechaniu 32km już z lekka mi sił ubyło. Zjadłem kanapki, trochę czekolady i zauważyłem, że koszyk na bidon jest w nieodpowiedni sposób przymocowany tzn. zaraz się urwie (ale to nie będzie dobre). Przez Kotlin przejechałem bez problemów i tak było do momentu gdy pojawił się zjazd na Witaszyce, z kuszącym zjazdem z góry. Zatrzymałem się, by przeanalizować sytuację – nie ma żadnego zjazdu na mapie, jadę prosto. Gdy dojechałem do Jarocina po raz kolejny spojrzałem do mapy – jechać w lewo i potem dwa razy w prawo. Tak też pojechałem ale po 2km stwierdziłem, że nadrabiam i oddalam się od miejscowości Wilkowyja. Do Radlina dojechałem rozglądając się za miejscem gdzie można by zjeść coś z plecaka. Po zjedzeniu czekolady i wypiciu Red-Bulla ruszyłem dalej. Po chwili zadzwonił tata, że będzie czekać za Klęką na stacji benzynowej (czy LPG). Tam też napełniłem bidony i ruszyłem dalej. Miałem wtedy jakieś 95km i przed sobą około 10km jazdy drogą krajową nr 11 – na szczęście była niedziela. Od Solca do Środy Wlkp. korzystałem z jazdy za samochodem z prędkością 28-32km/h. W Środzie trochę się pobłądziło ale udało się trafić na drogę wiodącą orientacyjnie w kierunku Poznania. Nawierzchnia tej drogi była z bruku i koszyk na bidon się urwał. Miałem jechać na Bieganowo, lecz dojechałem do Jarosławca i tam definitywnie skończyła się jazda za samochodem i zaczęła się jazda po polnych drogach jeszcze „wilgotnych” od deszczu. W miarę szybko przedostałem się do Zimina. Zjadłem banana założyłem bluzę na długi rękaw i w drogę. Do Krerowa prowadziła już szosa więc trochę się nadrobiło, ale po kilku km znowu zaczęła się trasa MTB. I tak dotarłem do miejscowości Tulce. Jedno pytanie o drogę do Poznania i jedzie się dalej. Bez problemów przejechałem przez Spławie i zaczęły się problemy z dotarciem w okolice Malty. Widać było szyldy M1 ale coraz bardziej się od nich oddalałem, w końcu po kilku km błądzenia dotarłem na ul. Arcybiskupa Walentego Dymka a stamtąd do mieszkania.

Jest to obecnie druga co do długości trasa przebyta rowerem, ale bez większego przygotowania fizycznego. Niewątpliwie dużą ulgą była jazda za samochodem, około 30km.

Testowanie SPD

Sobota, 8 maja 2010 · Komentarze(0)
Kategoria Przejażdżki
Kręcenie się po Przygodzicach i nauka jazdy z SPD wraz z regulacją zatrzasków;p