15:14-16:00 - Krążenie po osiedlu, Petla Jankowska <= testowanie licznika :) po przejażdżce licznik zgasł i w ten sposób skasowały się dane, ale na szczęście pamięć mnie nie zawiodła.
Powrót na trasy MTB Zmęczony codzienną nauką, oglądaniem "tele kaczorów", wysokiego przyjaciela wiewiórek, czyli buszu przedwyborczego, stwierdziłem że trzeba sprawdzić rower na trasie MTB. Rower mocno "rzucał sie" na piasku, który był suchy, gdyż ostatnie opady deszczu (obfite) były w drugiej połowie sierpnia. Poza tym opony mam bardziej przystosowane do jazdy po szosie, niż w terenie. Przed przejażdżką zrobiłem nowy "opatrunek" mojej sigmie sport.
15:34-18:40 2x Pętla Sadowie(duża)TRP = 57km potem pojechałem z pustym żołądkiem i twarzą "poobklejaną" małymi muszkami owocówkami (chyba, gdyż nie jestem prymusem z biologii) pojechałem na pętle Wysocko-Ostrów Wlkp. Po zakończeniu pętli spojrzałem na licznik (TRP = 68) i dokręciłem do 70 km przy okazji rozluźniając nogi.
Piękna pogoda zachęcała do przejażdżki. o godzinie 15:07 wyjechałem, niewiedząc dokładnie gdzie jechać. Zastanawiałem się przez 1.5km, aż w końcu po uwzględnieniu warunków atmosferycznych(silny zachodni wiatr) zdecydowałem sie na dość łatwą trasę: Przygodzice - Wysocko Małe - Wysocko Wielkie - Ostrów Wielkopolski - Wysocko Małe, gdzie spostrzegłem że dystans jest zbyt mały więc pojechałem jeszcze na Pętlę Wtórek. Miałem ochotę na dłuższą trasę ale obowiązki szkolnej nauki wzywały do powrotu do domu ;/
Zniechęcony początkiem roku szkolnego, musiałem sie odprężyć. Pogoda przez pierwszy tydzień września nie była najlepsza, więc nie było okazji. Aż w końcu postanowiłem niezależnie od pogody dnia 8.09.07 ruszyć w trasę, po cztero tygodniowej przerwie. Wyruszyłem o 9:06 jechałem do Czarnegolasu przez Trzcieliny i Dębnicę. Było zimno mimo dwóch bluz i rękawiczek. Około godziny 15 wyruszyłem do Przygodzic taką samą trasą. Tym razem w długich spodniach, mimo że było cieplej niż rankiem (i tak było zimno:/). Wróciłem do domu z rozwalonym licznikiem (przestał mi działać) oraz bólem obu kolan, katarem i bólem głowy. Około 18:30 pokręciłem sie jeszcze po Przygodzicach testując świeżo posklejany licznik Dystans jest trochę zaniżony (coś około 9-13km) gdyż licznik odmówił posłuszeństwa.
WYPADEK O godzinie 9:38 wyruszyłem w pogodny dzień do Czarnegolasu. 17 sierpnia padało więc zdecydowałem sie jechać przez Janków Przygodzki (100% szosy), gdyż na trasie przez "stawy" mógłbym napotkać na niekoniecznie chciane kałuże. Przed tabliczką z napisem "Janków Przyg." załamały mi sie niespodziewanie ręce (szacuje że prędkość wynosiła 23-26km/h), a gdy się ocknąłem "szorowałem" asfalt. Nieświadomy tego co sie stało wstałem i chwyciłem rower za ramę, natomiast kierownica zwisała, trzymając się na linkach. Nie wiem dlaczego zacząłem sprawdzać widełki, po czym spostrzegłem wiszącą na linkach kierownicę (z połową wspornika, na którym znajdowała sie kropla krwi). Wyciągnąłem telefon z tylnej kieszeni zadzwoniłem do taty i zrobiłem zdjęcie. Po zobaczeniu zdjęcia (na którym nie dowiedziałem sie jak moja twarz wygląda) poszedłem w stronę domu. Idąc dalej (jakieś 100m od miejsca zdarzenia) zobaczyłem Miłosza, który jechał z Przygodzic. Spytał sie mnie co się stało. Po moim "opowiadaniu" powiedział że nie wyglądam źle, tylko średnio. Pocieszyła mnie ta wiadomość. Po 5 minutach rozmowy z Miłoszem, którą utrudniała spuchnięta warga przyjechał tata. Załadował mój rower, zobaczył moją brodę i zawiózł mnie do szpitala. Tam zszyto mi brodę, a pozostałe 14 ran opatrzono. Dnia 15 listopada 2007 roku napisałem nową relację z tego zdarzenia, gdyz oryginał nie był dobrze napisany (pod wpływem szoku). Oryginał znajduje się poniżej.
wyjechałem o 9:38 z domu do Czarnegolasu (tym razem zdecydowałem sie jechać dłuższą trasa 100% szosy) przez Janków Przygodzki. tuż przed tabliczka "Janków Przyg" ręce mi się załamały i gdy sie spostrzegłem byłem już na szosie "szorując" ja brodą. Szybko oceniłem sytuacje, zatrzymując sie z prędkości z którą jechałem, a tym samym szorowałem asfalt(szacuję 23-26km/h) i wstawając złapałem rower podnosząc go(za ramę) lecz kierownica trzymała sie tylko na linkach. Spostrzegłem na niej krew. Zadzwoniłem do domu. Idąc w stronę Przygodzic spotkałem Miłosza który mi powiedział że wyglądam nie aż tak źle tylko średnio. Pomyślałem że to dobra wiadomość. Po 5 min rozmawiania z nim przyjechał tata. załadował rower zobaczył moja brodę i za wiózł mnie do szpitala. Tam zaszyto mi tę ranę na brodzie a pozostałe 14 opatrzono. Dziś juz nigdzie nie jeździłem z wiadomej przyczyny: WSZYSTKO MNIE BOLI
Po opatrzeniu roweru spostrzegłem złamaną śrubę przy mostku. Mostek nadaje sie do wymiany. Porada: nie kupuj mostka regulowanego, gdyż to on trzyma sie na jednej śrubie. Jeszcze kilka fotek...
Obudził mnie telefon od księdza Marcina, gdyż zapomniałem że miałem jechac z nim , Michaliną i Miłoszem do Milicza. Wyjechałem jedząc po drodze śniadanie. Jechaliśmy przez Janków Przyg, Tarchały Wlk, Uciechów, Ruda Milicka, Milicz, Duchowo, Wielgie Milickie, Garki, Świeca, Huta, Nadstawki. Ten dystans jest moim rekordem.